Ciśnienie
Po raz pierwszy opublikowano w maju 2017 r Szczery K.
* nieznacznie wyczołguje się ze swojej jaskini negatywnej, otwiera laptopa i próbuje zapamiętać dane logowania WP
Nie byłem tu zbyt aktywny przez ostatni tydzień. Kiedy zacząłem blogować, nieco ponad miesiąc temu, skończyłem z tym. Ciągłe myślenie o pomysłach na blogi, pisanie notatek, przeglądanie milionów blogów. Bardzo lubię czytać blogi innych ludzi, a nawet lepiej, że lubiłem rozmawiać za pomocą komentarzy. W końcu miałem coś do przemyślenia poza stanem psychicznym. Pogrążyłem się w swoim nowym hobby, wszystko w porządku. Całkowicie kopie depresję w dupę.
Bardzo dobre . Mówię kompletnie pish (szkocki od sikanie / bzdury / gówno / kłamstwa).
Pierwotnym powodem, dla którego założyłem bloga, było zrozumienie mojego stanu psychicznego. Aby podzielić się, a może ostrzec innych, że życie po dziecku może być trudne. Nie ma nic, co mogłoby cię na to przygotować, ale walka jest w porządku - nawet nie sądzę, że tak jest „Walczący” . Nie możesz walczyć, jeśli wszyscy tak myślą? Z pewnością jest to po prostu cholernie trudne i tak właśnie jest. Określenie tego jako walczących po prostu sprawia, że ludzie czują się jak gówno, jakby nie mieli wspólnego życia, podczas gdy reszta populacji rodziców to robi, a ty jesteś po prostu gównem.
W ogóle nie pisałem o swojej mentalności. Ale ponieważ ostatnio czułem się przygnębiony, pomyślałem, że teraz może być dobry moment, aby uderzyć w tablicę z kluczami i wyjąć ją. Nie jestem (szkockie na nie) w nastroju, by podżegać dowcipne przekomarzanie się, napisać zabawny post o życiu. Nie mogę być zbulwersowany. Moja perspektywa jest zastrzelona, wolałbym raczej jęczeć i narzekać, błagać, jak czuję się zmęczony i wyczerpany. Pogrążę się w użalaniu się nad sobą. jestem próbować żeby się z tego wydostać, uwielbiam pisać zabawne posty, ale po prostu nie mogę tego teraz osiągnąć.
Wszystko doszło do szczytu w zeszłym tygodniu, naprawdę miałem na myśli to, co napisałem Codzienna podpowiedź: wykończona . Depresja to dla mnie skomplikowana mieszanka emocji - po części dlatego ciężko mi o tym pisać, boję się, że zniknie w tłumaczeniu. Frustracja i pobudzenie to najwięksi gracze. Szybko narasta we mnie presja, może to być coś tak głupiego jak bałagan w domu bez czasu na porządne posprzątanie. Większa presja jest dodawana przez życie codzienne, co ugotować na obiad, czy mamy coś do zapakowania na lunch Jessiki, starając się znaleźć czas na spotkanie z Davidem, starając się znaleźć czas dla siebie, wykonując prace domowe, nie wykonując obowiązków domowych, próbując zobaczyć przyjaciele, jakie ubrania Jess jutro założy, czy mam ubrania ?! Mógłbym wymienić rzeczy, które mnie stresują, dopóki nie zemdleję. Patrząc na nie, wszystkie są proste, wszystkie można uniknąć, ale dla mnie wszystkie są wyzwalaczami, wszystkie stresujące, aż za bardzo.
W zeszłym tygodniu, kiedy rozpłakałem się, praktycznie obejmując pralkę, po prostu myślałem „Nie dam rady” „Nie dam rady”. Depresja bardzo utrudnia mi radzenie sobie z presją, co powoduje frustrację. Chcę móc radzić sobie w życiu tak jak wszyscy - chociaż wiem, że inni ludzie czują się dokładnie, jeśli nie gorzej, tak samo jak ja. Ale kiedy jestem w takim depresyjnym nastroju, nie mogłem się przejmować tym, jak czują się inni. Moje bariery się podnoszą i moja armia atakująca jest w stanie gotowości. Jestem brutalny. Wpadam na Davida, jęcząc, że potrzebuję pomocy w domu, że musi podejść do celu, atakuję i atakuję, stając się bardziej defensywny z każdym słowem, które odważy się wypowiedzieć. Nie mam miejsca na jego kłopoty Jestem ta depresja tutaj! Domagam się uwagi! Pochyl się, powiedz mi, że mam ciężko!
Nie znosi mojego gówna. Ani przez sekundę. Potrzebuję tego. Karmię swojego „Demona” i on o tym wie. Klaszcze, że muszę się rozejrzeć, zdać sobie sprawę, jakie mam szczęście, przestać udawać ofiarę i uporządkować perspektywę! Tym razem ma rację. Zbyt łatwo jest zanurzyć się coraz głębiej w tarzającej się depresyjnej dziurze. To moja lina, stara się mnie wyciągnąć. Jest zawsze cierpliwy i wyrozumiały. Wiem, jakie mam szczęście. Czasami tego nie widzę, czasy jak w zeszłym tygodniu, kiedy rozważam odejście, chwile, kiedy moja twarz jest spuchnięta od płaczu, chwile, kiedy poważnie pytam, co ja tu do cholery robię!
To nie ja, to moja depresja mówi / wygrywa / kontroluje mnie. Jestem nowy w tej malarkey zdrowia psychicznego. To był nieautoryzowany dodatek (podobnie jak rozerwana pochwa), który zyskałem mając dziecko. Mimo to, prawie 2 lata później, od czasu do czasu zmagam się ze stanem psychicznym. Jestem niezwykle szczęśliwy, że mam silnego, wspierającego, życzliwego i wyrozumiałego partnera. Terapia i leki pomogły, ale ostatecznie powierzam się Davidowi, szukam u niego wskazówek. Potrzebuję, żeby umieścił mnie z powrotem na moim miejscu, cóż, to nie ja, to moja depresja, którą trzeba przywrócić na miejsce.
Posiadanie tak silnej sieci wsparcia wokół mnie jest świetne, ale zapewnia również dodatkową presję. Presja, którą wywieram na siebie, żeby się pośpieszyć i „polepszyć”, presja, żebym się z tym „skończyła”, presja, by ukryć to, co czuję - nie jestem osobą, która kłamie, nie poddaje się ani nie jest cierpliwa. To kosztuje, a potem załamuję się i płaczę jak szlochający orzech w kuchni, próbując zebrać siły, by zrobić obiad.
Nie wiem, czego szukam ani dlaczego to udostępniam. Chyba nie potrafię napisać śmiesznych rzeczy bez podania drugiej strony medalu. Wspólny problem to problem o połowę, co? Bardzo mi pomogło czytanie doświadczeń innych ludzi, więc jeśli ktoś to przeczyta i pomyśli „Boże, ja czuję to samo!”, A potem poczuje się trochę bardziej „normalnie”, to może to być tylko dobra rzecz. Straciłem rachubę, ile razy przeczytałem blog, post lub komentarze od czasu, gdy miałem Jess i pomyślałem, że mógłbym napisać to słowo w słowo. Odsuwa wyobcowanie, że depresja ma tylko zamiar się wydostać. Nie jestem sam. Nie walczę. Znajdę drogę. Nie pozwolę się pochłonąć tą nową częścią mnie.
Im więcej ludzi podziela twardą, twardą, płaczącą, krzyczącą, szaloną, dziką, irytującą, wątpiącą, samotną, izolującą się, pokręconą, po prostu absolutnie szaloną prawdą życia, tym lepiej. Wydaje mi się, że ten post nie ma sensu, nie chodzi mi o to, co chcę powiedzieć. Skacze wszędzie, przepraszam. Nie potrafię pisać o depresji w sposób linearny ani poprawnie jej wyjaśnić. Mam tylko nadzieję, że jeśli masz do czynienia z czymś podobnym, pomoże ci to wiedzieć, że nie jesteś sam, daleko od tego. Wygląda na to, że większość ludzi jest cholernie psychiczna, w ten czy inny sposób!
* odkłada laptopa po 2 dniach pisania, kasowania, pisania, a następnie kasowania, a następnie „pieprzyć to” i publikować. Wraca do jaskini, która jest nieco mniej depresyjna i znacznie bardziej sarkastyczna (jeśli to możliwe), przewraca oczami i myśli o następnym poście na blogu