Wielki Tydzień Ból, Wielkanocny Poranek Radość.
„Wykonało się” - to słynne słowa wypowiedziane przez samego Jezusa Chrystusa, gdy wisiał na krzyżu, umierając ze swego ludzkiego ciała. O tej porze roku zastanawiam się nad tymi słowami, gdyż zbliża się Wielkanoc. Skończyło się, absolutna ostateczność tych słów budzi we mnie podziw. Grzechy ludzkości spadły na plecy Syna Bożego. Niesamowite, że był w stanie udźwignąć tak duży ciężar, z którym żaden inny człowiek w historii nigdy nie będzie wystarczająco silny.
Jezus spojrzał na ojca, który odwrócił się od niego, ponieważ nie mógł patrzeć na niego tak pełnego grzechu, który jest ostateczną formą odrzucenia. Siedząc wygodnie, zdaję sobie sprawę, że nawet ci, którzy nie wierzą w Boga, mogą wiele wyciągnąć z przesłania wielkanocnego. Mężczyzna, który kiedyś był ukochany, teraz jest pogardzany i poddawany okrucieństwu i upokorzeniu, podczas gdy powoli umierał na oczach widzów. Ani razu nie stracił opanowania i samokontroli, po prostu wybaczył i przyjął niesprawiedliwą karę. Obrazy, które pojawiają się w mojej głowie, są potężne, a szarpnięcie w moim sercu jest potężnie przytłaczające. Nigdy nie życzyłbym tego losu nikomu, nawet wrogowi, ale oto historia mężczyzny, którego kocham bić, dopóki nie zaczerpnął ostatniego tchu.
Mam nadzieję, że niewierzący musi współczuć temu człowiekowi. Historia udowodniła, że Jezus chodził po ziemi. Dla wierzącego Wielkanoc nadchodzi rycząc jak lew na polu, radość jest urzekająca, On zmartwychwstał! Jednak przed tą radością musimy iść ścieżką bólu, tą samą drogą, która prowadzi nas do krzyża. Bez tego nie mamy powodu do radości. Wracając do „Jest skończone”, czy te słowa nie wywołują u Ciebie dreszczy?
Kiedy coś jest skończone, możemy odetchnąć z ulgą - praca semestralna jest skończona, obiad jest ugotowany, tytuł magistra jest ukończony. Ulga zalewa nas w tych momentach naszego życia. Kiedy Jezus wypowiedział te słowa, czy zalała go ulga? Jego zadanie zostało wykonane, z powodzeniem wziął na siebie grzechy świata. Wyobrażam sobie, że jego westchnienie ulgi było tym, którego nie jestem w stanie zrozumieć. Wziął grzechy wszystkich żyjących tego dnia, jak również wszystkich przed i po tym, którzy mieli żyć na tej ziemi. Jeden człowiek, syn Boga, wziął za ten grzech cenę, na którą wszyscy zasługujemy. Jesteśmy ludźmi, grzeszymy każdego dnia i zasługujemy na śmierć, a mimo to odebrał nam ten ciężar, skutecznie nas uwalniając. To jest potężne, to jest miłość.
Czy moje życie odzwierciedla ogromną miłość, którą Chrystus okazał mi tego dnia na krzyżu? To dręczy mnie każdego dnia, zwłaszcza w okresie Wielkanocy, ponieważ przypomina mi się ogrom krzyża. Wszyscy przeżywamy swoje codzienne życie, niektóre dni są bardziej walką niż inne, ale ostatecznie pokój jest, po co się bać? Bóg jest z nami, idzie z nami, stając naprzeciw gigantów z nami, nigdy nie jesteśmy sami. Są w życiu chwile, które nie wydają się prawdziwe. Bóg może chodzić z nami i obok nas, trzymając się za ręce. Bóg nas prowadzi, nawet czasami nas niesie. Bóg się nie rusza, ale my to robimy. Wiem w swoim życiu, sparafrazuję stary hymn „moje serce jest skłonne do zastanawiania się”. Potrzebuję, żeby Bóg to wziął i zapieczętował. Kiedy życie nas grzęźnie, mamy tendencję do unikania Boga, a czasem nawet do Go obwiniania.
Jednak może to znieść, może nawet znieść naszą złość. Wiem, że przeszedłem przez okres skrajnego gniewu na Boga. Pytam, dlaczego zabrał moje dzieci, zanim mogłam pocałować ich małe buźki? Dlaczego mam tę chorobę, która ogarnia moje ciało? Dlaczego zostałem wykorzystany seksualnie na studiach? Dlaczego moje życie zostało otoczone śmiercią? Nie mogę zliczyć, ile razy krzyczałem z bólu na Boga, krzycząc, aż się zmęczyłem. Czasami mój gniew zaślepiał mnie na fakt, że Bóg prowadził mnie w tamtych czasach, a gdyby go nie było, nie byłoby mnie tutaj dzisiaj. Podniósł mnie i zaniósł na drugą stronę rozpaczy, abym mógł znów stanąć mu twarzą w twarz. Czasami traciłem radość w życiu, a kto nie? Radość powraca, kiedy wracam do krzyża, do fundamentu tego, kim jestem.
Bóg dał mi zdolność kochania innych, dzielenia się radością z innymi, pisania o moim bólu, aby pomagać innym przez niego, pobłogosławił mnie wielką miłością w moim życiu i rodziną, która mnie otacza w miłości. Tak, miałem ogromny ból, ale miałem też ogromną radość. Grzech wszedł na świat, grzech zadaje ból, Jezus jednak wypędził tę radość, pozwalając na przyjście radości. Moje grzechy muszę wyznać, bo zapłacił za nie cenę, to się skończyło.
Wielkanocny tydzień jest dla mnie wzruszający, moje serce boli z powodu tego, przez co przeszedł Jezus. Nie mogę znieść oglądania żadnego filmu, który przedstawia to tak, jakby patrzeć, jak mój ojciec jest powoli zabijany, podczas gdy widzowie plują na niego. To za dużo, serce boli, płyną łzy. Kocham tego człowieka, zrobił to dla mnie, dla ciebie, dla wszystkich. Czy zasługiwał na taką śmierć? Odpowiedź brzmi: nie, był bez grzechu. To prowadzi mnie do poranka wielkanocnego, zmartwychwstał, przezwyciężył śmierć, grzech, odrzucenie, jego ojciec może teraz na niego spojrzeć, to czysta radość, rzeczywiście się skończył! Ból minionego tygodnia minął, radość jest tylko rano. „Bóg nie umarł, on żyje, ryczy jak LEW!” (Newsboys, Gods Not Dead, 2012). Przestań słuchać, w każdym uścisku słychać ryk. Miłość zwycięża!