Liczenie chmur
Depresja jest taka ponura. Jestem pewien, że wszystkim się to nudzi.
Kiedy dzielę się tym, jak gówno się czuję, ludzie próbują mnie pocieszyć (dziękuję! Doceniam, że chcesz, żebym był szczęśliwy!) Lub pomóc mi przeformułować, abym mógł skoncentrować się na pozytywach (tak - doskonała rada!) Lub powiedzieć to też minie. Depresja jest niedopuszczalna. Czuję, że nie powinnam o tym mówić - sprawia, że inni ludzie czują się niekomfortowo, nieszczęśliwi, czy coś.
Czy to w porządku? Nie sądzę. Jestem pewien, że robię to samo - staram się rozweselić przyjaciół i pomóc im zobaczyć inny punkt widzenia. Myślę, że to jak przeziębienie. Możesz odpocząć i zadbać o siebie, a powrót do zdrowia zajmuje siedem dni. Albo możesz przejść za burtę i wziąć każdą butelkę witaminy C, jeżówki i wszystkich tabletek na przeziębienie i grypę na świecie, a to trwa około tygodnia…
Kiedy jestem przeziębiony, nikt nie próbuje mnie rozweselić - współczują, mają nadzieję, że szybko mija i że szybko stanę na nogi. Potem dają mi szerokie miejsce do cumowania, więc też tego nie łapią! Tego właśnie chcę, gdy przytłacza mnie złe samopoczucie. Nie trzeba się z nim kłócić i mówić, że mam zły nastrój - już to sobie powtarzam. Wiem, że to minie, wiem, że przeżyję. Wiem też, że udawanie radosnego nie pomoże - pogarsza sytuację, ponieważ jest wyczerpujące. Wiem, że przeformułowanie może być pomocne lub nie - w zależności od tego, co to jest, próbuję przeformułować. Ale w sumie, kiedy opadają ciemne chmury, muszę je zaakceptować - nie marnować każdej uncji energii, którą mam bezcelowo, wydmuchując je. To nie działa.
Dzisiaj było ciekawie. Zdecydowanie zauważam, że jestem przytłoczony czymś, co wydaje się być bardzo przygnębionym słoniem mocno zaparkowanym na mojej piersi. Jestem paraliżująco wyczerpany. Byłem naprawdę płaczliwy - każda drobiazg mnie podnieca. Jestem zbyt wrażliwy na najmniejsze uwagi lub patrzę w moim kierunku. Widzę wszystkie negatywy, a odrzucam pozytywy. Nie czuję nadziei, radości ani optymizmu.