zamek na niebie
Często siedzę i kontempluję, jak różne jest moje życie z chwili na chwilę - z sezonu na sezon. W młodości nigdy nie myślałem o okresach życia poza zimą, wiosną, latem i jesienią, nie zdawałem sobie sprawy, że życie ciągle ewoluuje. Dziecko całkowicie obojętne na siły natury, kierujące naszymi myślami, wolą i działaniami. Cicho i nieświadomie, czy było to celowe? Nigdy się nie dowiem. Ale wiem, że to na dobre lub na złe, w każdym sezonie mojego życia doprowadziło mnie do tej chwili właśnie tutaj.
Nic nie ofiaruj
Nigdy nie patrzyłem wstecz i żałowałem, że nie postąpiłem inaczej. Otoczeni przyjaciółmi i rodziną, którzy pochłonęli „co, jeśli”. Zawsze zadaje wiecznie gryzące pytanie: „Gdybyś mógł wrócić, co byś zmienił?” W pytaniu tkwi wiedza - spójrz na to - „co byś zmienił”, a nie „czy coś byś zmienił”. Oczywiście 10 na 10 razy moja odpowiedź - „ABSOLUTNIE NIC!” Ulotne fantazje o ucieczce od tego wszystkiego - niczego bym nie zmienił! Dlaczego miałabym? Zawsze wierzyłem, że „powrót” oznaczałby poświęcenie czegoś, co kochasz i co jest drogie. Pomyśl o tym. Co byś poświęcił, aby złagodzić swój ból?
Nic bym nie poświęcił! Naprawdę to mam na myśli! Myśl o powrocie i dokonaniu zmiany wywołuje koszmary życia bez męża i syna. Życie pozbawione niczego prawdziwego. Ukryty w zakamarkach komfortu i strachu - cyniczny i samotny. Nie zamieniłbym ani chwili.
Nie koszmar, jakim było małżeństwo moich rodziców.
Nie samotność porzucenia nadziei i ducha.
Nie bagaż przywieziony do mojego małżeństwa.
Nie walki dwojga dzieci walczących desperacko o to, by je zobaczyć i usłyszeć.
Nie miłość ukryta głęboko w środku - krzycząca i drapiąca się, by ją poznać i poczuć.
Nie ciepło i wygoda kochających ramion mojego męża.
Nie mój syn, który jest największym skarbem ze wszystkich!
Gdybym zamienił jedną chwilę - jedną iskierkę czasu - na złagodzenie własnego bólu i cierpienia.
Straciłbym to wszystko!
Patrząc wstecz
Jak więc spoglądasz wstecz i rozumiesz pory roku z przeszłości? Nie spogląda wstecz, by się zatrzymać, ale by zrozumieć, uczyć się i iść naprzód. Widzenie wzrostu w każdej porze zimnej, ostrej lub suchej.
Mogę spojrzeć wstecz na ostatnie pięć lat i zobaczyć, jak rozwija się ja i moja rodzina - moi chłopcy. Zwykle myślę o ostatnich pięciu latach jako o długim sezonie zimowym, ale w tym sezonie świętowałem i przeżyłem jeszcze kilka.
Nastąpił okres utraconego pokoju, trzy lata w listopadzie. Po raz pierwszy w życiu desperacko pragnąłem uciec. Wymyka się spod kontroli i chce wykopać dziurę. Nie miałem gdzie się schować ani dokąd pójść. Wszędzie wokół mnie były oznaki „nieszczęśliwego domu” i to ja byłem przyczyną - a przynajmniej tak myślałem. To właśnie robię, dźwigam ciężar tego wszystkiego. Zawsze posiadając tę sytuację - mogłem trzymać usta na kłódkę - mogłem pozostać w ukryciu - mogłem uciec. Mogłem kontrolować sytuację i wszystkich w niej znajdujących się - tak jakby! Rozważałem wizytę w lokalnym szpitalu psychiatrycznym, ale byłem przerażony pomysłem. Wizje samotności i strachu przed niebezpieczeństwem i bez ochrony. Pływanie w bólu i niepokoju - gorączkowo uciekam z więzienia umysłu i ciała. Beznadziejny.
Mój najciemniejszy moment
Wyszedłem z domu tego dnia. Pożegnałam się z synem, kiedy mój mąż był na plaży, łowiąc ryby - unikając. Stałem w drzwiach i wrzeszczałem na myśl, że mogę już więcej nie zobaczyć mojego syna. To nie była świadoma myśl, to było uczucie, które mnie przytłaczało. Odszedłem, nie wiedząc, co robię ani co planuję, ale nie mogłem dłużej zostać w tym domu. Byłem więźniem we własnym domu. Spotkałem się z rodzicami, żeby pożyczyć trochę pieniędzy na hotel i starałem się wyjaśnić moją sytuację.
Zameldowałem się w tanim turystycznym hotelu i spędziłem SAMOTNIE najbardziej przerażającą noc w moim życiu. Krzesło podparte pod klamką. Zasłony szczelnie zamknięte. Kulił się na łóżku najbardziej oddalonym od okna. Siedzę samotnie w mrocznej ciszy własnych myśli i lęków. Uciekłem z domu - uciekłem moim oprawcom - ale tutaj siedziałem w więzieniu, które sam stworzyłem. Jak się tu dostałem? Kiedy straciłem kontrolę? Czy kiedykolwiek miałem kontrolę? Desperacko chciałem to wszystko zakończyć - cały ból i cierpienie. Nie moje bardziej niż mojej rodziny. Nie chciałem już być przyczyną bólu i wstydu. Chciałem uwolnić ich od bólu. Ale jak?
Mogłem w nim usiąść. Poddanie się byłoby najprostszą opcją, ale zamiast tego siedziałem, słuchałem i pisałem. Wypuściłem to wszystko w tej chwili. Wszystko, co chciałem powiedzieć i wszystko, co trzeba było usłyszeć. Otwieram drzwi do więzienia w moim umyśle. Pozwalając sobie widzieć i czuć każde słowo, każdy strach i każde zmylenie. Pisałem i płakałem. Modliłem się i płakałem. Próbowałem zasnąć i płakałem. Rozmawiałem z mężem i płakałem. To przetrwanie tej chwili doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem dzisiaj. Chociaż są fragmenty mnie, fragmenty przeniesione z przeszłości - nie mam żadnego podobieństwa do małej dziewczynki, którą kiedyś byłam. Ta chwila - najciemniejsza chwila w moim życiu - obudziła mnie. Po drugiej stronie tego wszystkiego spotkałem się - radośnie powitany przez dziecko Boże, którym miałem być.
Castle in the Sky (lub więzienie)
Wciąż zmagam się z umysłem i ciałem, nie tylko codziennie, ale w każdej chwili mojego życia. Czasami blokuję większość bólu i rozwijam się najlepiej jak potrafię. Zawsze wybieram mądrze, gdzie poświęcę moje ograniczone skupienie i energię. Chciałbym uniknąć świadomości, że czasami myśli są dla mnie za dużo. Czasami muszę się od tego wszystkiego odłączyć, aby znieść ból. Przytłaczająca kombinacja obu powoduje, że jestem sparaliżowany strachem i zagubieniem. Nie może działać na żadnym stanowisku. Wypalanie na każdym kroku. Wybieram chwile, nauczyłem się nie chować się w zamku w niebie komfortu i bezpieczeństwa. Jednak pamiętając o równowadze potrzebnej do życia, bez stwarzania większego bólu, niż mogę znieść.
„Nasza walka nie jest bowiem z ciałem i krwią, ale z władcami, z władzami, z mocami tego mrocznego świata i z duchowymi siłami zła w niebiańskich królestwach”. Efezjan 6:12
„Ducha, który dał nam Bóg, nie sprawia, że jesteśmy nieśmiali, ale daje nam moc, miłość i dyscyplinę”. 2 Tymoteusza 1: 7
zdjęcie zrobione przez Dominik